M jak Mama ♡

 Odkąd pamiętam Mama miała wobec mnie oczekiwania, które rozmijały się z moim usposobieniem, predyspozycjami i temperamentem. Kłóciłyśmy się o to w co mam się ubierać, jak zachowywać, z kim zadawać, jakich przedmiotów uczyć i jaki wybrać zawód.

Nie lubiłam jej nerwowości, przypodobywania się innym, dbania o pozory i traktowania mnie jak maskotki żeby się mną pochwalić przed innymi. Miałam wtedy wrażenie, że nie liczę się ją i moje potrzeby, a że to inni są ważniejsi i trzeba ich zadowalać.

W wieku lat naście narósł we mnie bunt. Z czwórkowo - piątkowej grzecznej i posłusznej, nieśmiałej, a wręcz zahukanej córeczki i uczennicy z pierwszej ławki stałam się zbuntowanym rebeliantem omijającym szkołę szerokim łukiem..

Wpadłam w towarzystwo, z którym zakazane było mi się zadawać, ledwo zdawałam z klasy do klasy, piłam i wykłócałam się o moją niezależność. Testowałam miłość moich rodziców, gdyż czułam, że jest ona warunkową, a nie takiej chciałam..

Towarzystwo, którym początkowo się zachłysnęłam, w którym czułam akceptację, przynależność i wolność, okazało się z czasem mieć swoje czarne strony. Kilkakrotnie zostałam wykorzystana, okłamana, zdradzona.. Ich system wartości rozjeżdżał się bardzo z tym, jaki miałam wpojony.

Moi rodzice przeżyli ze mną trudne chwile, ale kochali mnie nadal, a to pozwoliło mi uwierzyć w ich jednak bezwarunkową miłość ♡ Gdzieś w głębi siebie zawsze czułam będąc za blisko dna, że nie mogę im tego zrobić, że nie takiego życia dla mnie chcą, że nie mogę ich zawieźć.

To pozwoliło mi wiele razy odejść od towarzystwa, które ciągnęło w dół, mimo wszystko ogarniać sprawy szkolne i zachować rdzenny system wartości, że rodzina jest najważniejsza.

Niestety też dla nich weszłam w związek i latami trwałam w małżeństwie, które mnie wyniszczało po to by być w porządku i robić to co do mnie należy, bo na pozór przecież wszystko było super, a ja nie chciałam nikogo rozczarować.. Rozczarowywałam jednak samą siebie i z czasem wolą życia wygrała z oczekiwaniami innych ☆

Mój młodzieńczy bunt był skutkiem nadmiernych oczekiwań i kontroli, wymagań, którym nie byłam w stanie sprostać i nieszanowania mojej autonomii. Jednak czasy były też takie, że mało kto wychowywał dzieci inaczej.. Alkohol i przemoc były na porządku dziennym, dzieci nie miały prawa głosu i dążyło się do dóbr materialnych, którym naszym rodzicom za młodu tak bardzo brakowało.

Mi brakowało wolności, stąd wychowuję moje dzieci w być może nadto liberalny sposób, ale tak to często bywa, że albo powielamy zakodowany w nas schemat albo skrajnie od niego odchodzimy.

Dziś nie mam do rodziców żalu. Wiem, że robili co mogli aby dać sobie i mi szczęście walcząc przy tym z własnymi problemami dnia codziennego i demonami przeszłości.

Nie zawsze było kolorowo, ale nie zawsze też źle. Mam wiele jasnych, pozytywnych wspomnień. Dom, w którym zawsze był obiad dzięki kochanej Babci, żarty taty, gdy tylko nie było między nami 'cichych dni', zwierzęta, często egzotyczne, które robiły furorę wśród dzieciaków z podwórka, wyjazdy, imprezy, prezenty..

Najlepsze rodzinne chwile to te, w których moja Mama była spokojna i zadowolona, kiedy tata jej nadskakiwał i traktował Ją z szacunkiem, kiedy była tak cudownie uśmiechnięta i zadowolona z życia ¤¤¤ Kiedy w weekendy robiła dopieszczone, najlepsze na świecie kanapeczki, do których na bank dodawała tajny składnik, czyli swoją miłość i troskę ♡♡♡

Dziś, kiedy walczy z chorobą swoją i taty, z którym tworzy totalnie symbiotyczną, zależną relację, widzę ile siły drzemie w tej niewielkiej ciałem, ale wielkiej duszą Osóbce ♡ Mam dla niej ogrom podziwu i miłości i marzę by zobaczyć Ją znów tak beztroską i spokojną jak to bywało kiedyś ♡♡♡



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na rozstaju dróg...

On(i)

Alko i inne używki